Gofry z letnimi owocami i bitą śmietaną

Tak naprawdę to gofry są pyszne o każdej porze roku. I nie ma znaczenia, jakie owoce do nich dodamy, mogą to być gofry z malinami, truskawkami, jagodami, borówkami, a poza sezonem – z ananasem, brzoskwinią czy bakaliami.

Zawsze mile widziany jest sos, na przykład, czekoladowy.

I jeszcze jedna uwaga – gofrownica powinna być dobra, to znaczy mieć wysoką moc. Ja mam taką dość zwyczajną, co sprawia, że – niestety – moje gofry smażą się nawet około 8 minut, a i tak nie sa takie, jakie – moim zdaniem – powinny.

Wczoraj zrobiłam te gofry kiedy przyszli do nas przyjaciele. Była to wersja z borówkami amerykańskimi, bitą śmietaną i sosem czekoladowym. Dlatego dzisiejszy wpis dedykuję Marii 🙂

Gofry z truskawkami/borówkami/jagodami/malinami i bitą śmietaną

Składniki:

  • półtorej szklanki maki
  • półtorej szklanki mleka
  • dwa jajka
  • 2-3 łyżki oleju
  • szczypta soli
  • łyżeczka cukru
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • odrobina wanilii lub aromatu

Dodatkowo – bita śmietana (może być gotowa, ale najlepiej ubić samemu ;)), dowolne letnie owoce, sos do gofrów/lodów, etc. Dowolne dodatki.

Mleko zmiksować z żółtkami, następnie dosypać mąkę, cukier, sól, proszek do pieczenia, aromat/wanilię. Ciasto powinno mieć konsystencję gęstego ciasta naleśnikowego. W osobnej misce ubić na sztywno pianę z białek. Dodać ja do ciasta i delikatnie wymieszać, żeby ciasto było jednolite.

Gofrownicę dobrze rozgrzać,  jeśli nie jest powleczona nieprzywieralną warstwą – posmarować lekko olejem. Ciasto wylewać na rozgrzaną gofrownicę, smażyć kilka minut (W zależności od mocy sprzętu), aż gofry będa lekkie, złociste i chrupiące.

Na koniec urozmaicić ulubionymi dodatkami.

Biszkoptowe torciki z bitą śmietaną

Przedwczoraj robiłam tort urodzinowy. Szkoda, że nie było Was tutaj, ale słowo daję, że jeszcze to nadrobimy!

Okazało się jednak, że ilość kremówki, jaką zakupiłam z tej okoliczności, powaliłaby całą naszą dwunastoosobową rodzinę. Kremówki zostało około szklanki, a ja bardzo usilnie myślałam, jak ją wykorzystać, żeby nie musiała stać w lodówce przez kolejne dni – aż do momentu, w którym już nie będzie się nadawała do niczego.

Sprawdziłam więc zawartość lodówki i skonstatowałam (jakie ładne, polonistyczne słowo, nie sądzisz?), że znajdują się w niej jajka. Z szafki wygrzebałam natomiast trochę mąki, cukru i dżem. No i tę nieszczęsną kremówkę.

Tak, to naprawdę wszystko, co jest Ci potrzebne do zrobienia biszkoptu 🙂

Na niedzielę daję Ci więc przepis na minitorciki biszkoptowe, ponczowane, z bitą śmietaną i wiśniowym dżemem, których zrobienie zajmuje niewiele czasu – i potrzebujesz do nich naprawdę niewiele składników.

Minitorciki biszkoptowe z dżemem i bitą śmietaną

Poniższy przepis jest przepisem, z którego wychodzi 12 muffinkowych torcików lub jeden biszkopt o średnicy 20 cm. Różnica jest taka, że duży biszkopt piecze się dwa razy dłużej (25-30 minut), niż małe torciki (14-15 minut).

Przepis na biszkopt zaczerpnęłam z bloga Dwie Chochelki (choć odrobinę go zmodyfikowałam). Jeśli robię biszkopt, zawsze z tego przepisu – wychodzi doskonały!

Składniki na biszkopt:

  • 4 jajka
  • 125 gr mąki tortowej
  • 125 gr cukru
  • łyżka masła (do stopnienia)

Nagrzej piekarnik (góra-dół, 180 stopni). Stop masło w małym garnku. Formę na muffiny wysmaruj masłem i wysyp mąką.
Jajka wymieszaj z cukrem i miksuj około 10 minut, aż otrzymasz gładką, puszystą, kremową masę (możesz stopniowo zwiększać obroty miksera – jeśli będziesz miksować na najwyższych obrotach, miksowanie będzie trwało trochę krócej). Potem do słodkiej masy jajecznej dodaj przesianą mąkę, BARDZO DELIKATNIE wymieszaj, dodaj masło, wymieszaj. Napełnij foremki do muffinek (odradzam metalowe – z nich babeczek raczej nie wyjmiesz) i wstaw na najniższy poziom piekarnika (nie na sam dół, tylko na najniższą szynę). Nastaw minutnik na 13 minut i zrób sobie kawę :).

Po 13 minutach sprawdź patyczkiem, czy muffiny już są suche – jeśli nie, daj im jeszcze półtorej minuty, po czym wyjmij z piekarnika i wyłóż na kratkę.

Muffiny można wesoło zabarwić na różne kolory barwikami spożywczymi, ale trzeba to zrobić na etapie ubijania jajek z cukrem – ja dodałam barwnik już po wymieszaniu z mąką i masa mi „siadła”, przez co czerwone biszkopty nie wyszły tak puszyste, jak te zwykłe.

Te czerwone są mniej udane

Teraz możesz dopić kawę, bo zanim nadziejesz biszkopty, muszą one całkowicie wystygnąć. Kiedy już wystygną, odkrawasz górę (ten wyrośnięty „kopczyk”) i wykrawasz niewielki dołek (okruchy możesz zachować – mogą służyć do dekoracji). Po czym – uwaga – PONCZUJESZ biszkopty.

Ja sama z pojęciem ponczowania spotkałam się dosyć niedawno. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego te wspaniałe torty z cukierni mają tak cudowne, wilgotne ciasto. Okazało się, że on wcale takie nie wychodzą z piekarnika. Trzeba je takimi uczynić już po upieczeniu.  Robimy więc poncz.

Przepis na poncz

  • 1/3 szklanki cukru
  • pół szklanki ciepłej wody
  • sok z połowy cytryny
  • ewentualnie – łyżka wódki lub spirytusu (ABSOLUTNIE NIE POLECAM AROMATÓW – szczególnie rumowego – dominują nad biszkoptem i psują efekt)

Cukier rozpuszczasz w wodzie, dodajesz sok z cytryny i spirytus. Następnie ponczujesz biszkopty – czyli albo polewasz delikatnie ponczem ciastka miejsce przy miejscu przy pomocy łyżki, albo – i to jest najlepsze wyjście – spryskujesz je ze spryskiwacza.

Na koniec – nadziewamy! 🙂 To najprostsza i banalna czynność.

Nadzienie:

  • kremówka (30% lub 36%) – pok. 250 ml
  • śmietanfiks czy inne coś w tym stylu
  • łyżka cukru pudru
  • opcjonalnie – pół laski wanilii
  • dżem wiśniowy (lub jakikolwiek inny, ale o wyrazistym smaku, np. porzeczkowy, malinowy)

Kremówkę ubijasz ze śmietanfiksem, dodajesz cukier i ziarenka wydłubane z wanilii. Śmietana musi być mocno sztywna!

Teraz etap finalny!

Dżemem wypełniasz dołki zrobione w muffinkach, na to kładziesz łyżkę śmietany, to przykrywasz odciętym czubkiem babeczki. Na koniec, aby uzyskać efekt miażdżący i powalający gości na kolana, wciskasz resztę śmietany do szprycy i dekorujesz nią biszkopciki. Na koniec posypujesz – okruchami, wiórkami czekoladowymi, kolorową posypką, owocami, et caetera, et caetera…

No dobra, a teraz możesz zrobić kolejną kawę i usiąść do stołu.  Przed Tobą prawdopodobnie znajduje się właśnie talerz czegoś takiego:

Talerz pełen torcików z dżemem i bitą śmietaną

Wieprzowina po chińsku z woka z makaronem sojowym i warzywami

Pisałam Ci ostatnio, że chorowanie czasem sprzyja gotowaniu. W związku z tym, że od ponad tygodnia nie ruszam się z domu (i jeszcze parę dni to się nie zmieni), ale nie jestem totalnie przykuta do łóżka, wykorzystuję czas na gotowanie.

Lubię gotować w woku. To zdecydowanie jedna z łatwiejszych form przygotowywania potraw, ale jeśli nie masz woka, możesz spokojnie wziąć Waszą nową patelnię albo większy garnek. No i lubię kuchnię inspirowaną Dalekim Wschodem, szczególnie ze względu na jej aromatyczne przyprawy 🙂

Dzisiaj szukałam czegoś szybkiego – chory człowiek jednak nie lubi błąkać się po mieszkaniu, zależało mi więc na czymś łatwym, niezbyt kosztownym i lekkim. Zajrzałam na jednego z moich ulubionych blogów kulinarnych – do Trufli – i znalazłam ten przepis. Zmodyfikowałam go trochę dla swoich potrzeb, ale zamysł pozostał ten sam.

To jedna z niewielu potraw, w których fasolka szparagowa smakuje wyśmienicie. Pamiętaj jednak, że danie możesz przygotować z wykorzystaniem brokułów, pieczarek, papryki, kiełków, grzybów mun, miniaturowej kukurydzy, itd :). Podobnie jest z mięsem – danie powinno wyjść niezależnie od tego, czy zrobisz je z drobiem, wieprzowiną czy wołowiną.

Wieprzowina z woka z warzywami

Proporcje podane są na trzy-cztery osoby. Wszystko zależy od tego, ak bardzo jest się głodnym 🙂

  • 500 g karkówki
  • 300-400 g fasolki szparagowej (może być mrożona)
  • dwie dość duże cebule
  • paczka makaronu sojowego/ryżowego (nitki, wstążki, jak kto woli)
  • 4 łyżki sosu sojowego
  • dwie łyżki octu winnego (lub owocowego)
  • odrobina chili/ostrej papryki lub świeża mała chili drobno pokrojona
  • kilka łyżek oleju z pestek winogron

Makaron przygotuj według wskazówek na opakowaniu. W woku rozgrzej trzy łyżki oleju, wrzuć na niego fasolkę pokrojoną na kilkucentymetrowe kawałki. Po pół minuty dodaj pokrojoną w ósemki cebulę i smaż mieszając minutę-dwie, aż fasolka zacznie mięknąć. Dodaj chili/ostrą paprykę. Do warzyw wrzuć drobno pokrojone mięso (karkówka jest dosyć twarda, więc ważne, żeby była w naprawdę małych kawałkach. Wlej sos sojowy (ja dałam około 2-3 łyżek, ale to kwestia smaku) i ocet (do smaku możesz też dać łyżkę sosu rybnego – ja nie dałam, bo nie miałam:)). Smaż w woku tak długo, aż mięso się usmaży, a warzywa zmiękną na tyle, że nie będzie czuć surowizny :).

Kiedy mięso i warzywa się usmażą, wrzuć do nich przygotowany makaron i obsmaż przez minutę wszystkie składniki.

Kiedyś testowałam tę potrawę z innymi warzywami – głównie dałam brokuły i paprykę. I dzisiaj się zdumiałam, bowiem okazało się, że dużo bardziej smakuje mi ona z fasolką właśnie! I znowu w imię – im mniej, tym lepiej.

Już wymyślam jadłospis na Wasz potencjalny przyjazd. Jakby co, będzie w czym wybierać :). Wieprzowina z woka pewnie szczególnie hipsterska nie jest, ale zawsze możemy zrobić też mało hipsterskie sajgonki lub won tony.